Było blisko
północy. Violetta leżała już wygodnie w łóżku, wykąpana, przebrana w pidżamę,
rozglądała się po pokoju. Czuła się dziwnie, nie swojo. Nie była już w swoim
łóżku, w swoim pokoju, w Madrycie. Nie była śpiąca, ale była
zmęczona, nie mogła zasnąć, czuła, że czegoś nie zrobiła, czegoś ważnego.
Powróciła do pozycji siedzącej, rozejrzała się ponownie po pokoju, jej wzrok
dostrzegł różowo-fioletowy gruby zeszyt w którym dziewczyna zaczęła wcześniej
pisać. - Pamiętnik. - powiedziała cicho do siebie.
- Hm, co? - przebudziła się Camila. Violetty wzrok tym razem przeniósł się
na kuzynkę.
- Nie, nic. - odpowiedziała jej. Rudowłosa tylko lekko
zmarszczyła brwi i znowu spała. Nie chciała dręczyć swojej kuzynki, ponieważ
wiedziała, że jest zmęczona. Violetta upewniła się czy Camila śpi, i chwyciła
pamiętnik i zaczęła pisać.
Hej, znowu. Mam coś Ci ważnego do powiedzenia. Czy wiesz, jak to jest gdy
jesteś sama w pokoju, nie wiesz czy możesz się do kogoś odezwać? Kiedy jesteś
sama, i wiesz, że nie możesz nic z tym zrobić? Tak? Ja nie. Jestem tu niespełna
trzy godziny, a już wiem, że spotka mnie tu wiele dobrego. Muszę już lecieć,
nagle zachciało mi się spać. Dziwna jestem.- po ostatnich słowach zapisanych w
pamiętniku Violetta zaśmiała się w myślach, bo nie chciała ponownie obudzić
swej kuzynki. Zamknęła zeszyt i powróciła do pozycji leżącej, po kilku minutach
już spała.
Centrum
handlowe, można powiedzieć, że ulubione miejsce spotkań dziewczyn. W tym
przypadku również. Dziewczyny właśnie się tam wybierały. Violetta chciała
zwiedzić trochę Buenos Aires. Camila stwierdziła, że wpierw pokaże jej
największe i najbardziej lubiane przez nią oraz Francescę centrum handlowe.
Oczywiście, nie obyło się do wejścia do kilku sklepów. Jak to dziewczyny...
Violetta miała już dość sklepów, więc przy kolejnym została sama. Centrum było
duże, łatwo było się w nim zgubić. Ba, nawet bardzo. Co kilkanaście minut
ludzie zgłaszali o zaginięciu dziecka, czy też rodzica. Dla wszystkich wydawało
się to śmieszne, dopóki sami tego nie doświadczyli. Z torebki Violetty
zadzwonił jej dzwonek. - To pewnie tata. - pomyślała. Zgadła. Odebrała bez
zastanowienia, bo wiedziała, że miałaby kłopoty. Jeszcze by kazał jej wracać do
Madrytu, nie jest jeszcze pełnoletnia, więc nie mogła sobie pozwolić na pełne
decydowanie za siebie. Od małego miała swój nawyk - chodzenie
podczas rozmowy przez telefon. Próbowała się odzwyczaić, ale nie potrafiła.
Ludzie mają różne nawyki, jedni bardziej śmieszne, drudzy mniej. Dziewczyna
ubrana w łososiową sukienkę zaczęła chodzić po całym centrum w tempie bardzo
szybkim. Nawet nie zauważyła, jak mijała sklepy, w których już dziewczyny
zdążyły kupić masę ciuchów. Po rozmowie krótkiej jak na Germana, Violetta
zatrzymała się przy jednym ze sklepów jubilerskich. Nie wiedziała co ma robić,
nigdy jeszcze nie zgubiła się w galerii. Ba, ona to wyśmiewała, jak można być
tak nieuważnym. Spojrzała się za siebie. Liczyła na to, że zobaczyły jak
odchodzi, to może ją szukają. Jednak, może przez to, że nie jest dobra z
matematyki, przeliczyła się. Zobaczyła tylko masę ludzi przepychających się
przez główny hol centrum.
Isabel
stała już około dobrą godzinę przy wybieraniu idealnego prezentu dla swojej
mamy. Była tam z bratem, który jak zawsze wszystko olewał i rozmawiał ze swoją
dziewczyną.
- Leon, czy mógłbyś łaskawie podejść tu i mi pomóc? -
spytała już bardzo zdenerwowana brunetka. Usłyszał ją, lecz nie chciał za
bardzo jej się posłuchać, więc wyszedł. - Jak zawsze. - szepnęła sama do siebie
Isabel i powróciła do wybierania prezentu idealnego. Gdy wyszedł, oparł się na
balustradzie łokciami i karcił się w myślach.
- Verdas, czemu jej nie pomogłeś? No
czemu! - krzyczał głos w jego głowie. Kochał siostrę, rodziców, ale
nie pomagał im. Sam nie wie dlaczego. Nie lubił siebie, nie tolerował siebie.
Jest z Larą dla tak zwanego "szpanu". Nie kochał jej, nie lubił. Lara
była piękna, wydawało się, że jest miła i sympatyczna, ale to pomyłka. Jest
oschła, rozwydrzona panienka, która jest "córunią tatunia". Zamknął oczy, jakby chciał żeby całe jego
życie okazało się snem, żeby okazało się, że jest inny. Nie zadziałało, był
starym Leonem Verdasem. Odwrócił się i oparł się plecami o balustradę. Tyle
ludzi przechodziło mu przed oczami, że nawet nie mógł wygodnie stać. Z Isabel byli bliźniakami, lecz o zupełnie
innych charakterach. Ona była miła, pomocna, uczynna. Zawsze ojciec wypominał
mu "Mógłbyś być taki jak siostra". On był zupełnie inny, zupełne
przeciwieństwo siostry. Byli zupełnym swoim przeciwieństwem, jedyne co ich
łączyło to szkoła i rodzina.
Wybierała
właśnie numer do Camili. Na ekranie telefonu pojawiła się pewna informacja
"Przepraszamy, ale nie masz środków na koncie, prosimy o doładowanie."
- Super, po prostu genialnie! - powiedziała do siebie
wymachując rękami. Z tego wymachiwania, nic dobrego jej nie wyszło, ponieważ
wypadł jej telefon. - Jeszcze tego brakowało. - powiedziała i sięgnęła po
telefon. Był w nie najlepszym stanie, szybka była rozbita, a lakier na bokach
zdrapał się. Spróbowała go uruchomić, udało się. - Może będzie jakiś
nieodebrany. - pomyślała. Jednak jej myśl nie spełniła się, żadnego powiadomienia nie było. Teraz zostało mi tylko jedno. - pomyślała. - Zna ty może ktoś Camilę Torres? - zadawała
pytanie przypadkowym przechodniom. Większość
po prostu ją olewała i szła dalej. Zupełnie nie zauważyła chłopaka,
który przypatrywał jej się cały ten czas.
- Em, przepraszam. Ja znam to twoją przyjaciółkę. -
powiedział do niej, gdy ona już załamana opierała się ścianę w kolorze
orzechowym.
- Tak? A masz do niej numer? - spytała nie pewnie. Nie
była zupełnie pewna, czy chłopak mówi jej prawdę. Nie znała go, i nie wiedziała jaki jest. Przytaknął lekko
głową mrugając, co sprawiało go sympatycznym. Ale czy taki był naprawdę? Sam
tego nie wiedział. Nie odnalazł siebie, takiego którym jest naprawdę.
- Jej numer mam, ale nie wiem czy odbierze - zaśmiał
się na co ona spojrzała trochę dziwnie na niego. - Jestem Leon - podał jej
rękę. Przymrużyła swoje oczy, jakby kiedyś już o nim słyszała, ale nie za dobre
rzeczy.
-
Violetta. Camila mi chyba o tobie opowiadała, ale pewna nie jestem, Leon... -
próbowała sobie przypomnieć. - Verdas? - spytała niepewnie. Leon przytaknął
głową. - Leon Verdas, najpopularniejszy chłopak w calutkim Studio. - zacytowała
słowa kuzynki, zakładając ręce na pierś.
- Ej, mam
ci pomóc, czy nie? - spytał poważnie. Nie lubił, gdy ktoś go obrażał, czuł się
wtedy upokorzony, a przecież nikt nie lubi taki być, prawda?
- No
spoko, spoko. Nie denerwuj się tak. Zadzwoń do niej, proszę - co chwile
zmieniała swój ton, oraz charakter. Nie wiedziała jak ma do niego mówić, Camila
opowiadała jej o nim nie najlepiej, a dla niej on się wydawał do wytrzymania. Czy on coś jej zrobił? - przeszła jej
przez głowę myśl.
- Ja się
nie denerwuje! Dobra, dzwonie do niej. - wyciągnął swojego iPhone z kieszeni i
wybrał numer do Camili.
- Cześć -
powiedział oschle. - Mam waszą zgubę. - popatrzył na Violettę, która zaśmiała
się pod nosem. Camila nie wiedziała skąd Verdas ma jej numer, i zdziwiła się po
co on do niej dzwoni. Miała do niego wielki żal, za to, że bawi się
dziewczynami. Jak tak można? -
zadawała sobie to pytanie Camila. - Jesteśmy przy jubilerskim. - oznajmił jej
przez telefon po czym się rozłączył. - Zaraz tu będą. - zwrócił się do
Violetty.
Rzeczywiście tak było, po niecałych pięciu
minutach ciszy pomiędzy serialowej Leonetty, dziewczyny stały przed Violettą.
Były obładowane torbami z przeróżnych sklepów.
- Viola!
- położyła swoje torby na podłodze i przytuliła Violettę Camila. - Gdzie ty nam
uciekłaś? I po co? - zapytała się jej. Nie myślała, że to co powie Violetta ją
tak rozbawi.
- Wiesz,
jak rozmawiam przez telefon to muszę chodzić, sama nie mogę tego opamiętać. -
odpowiedziała jej trochę nieśmiało. Camila otworzyła lekko usta po czym
podniosła jedną brew z zdziwienia.
- Że co?
- spytała już śmiejąc się. - Chodzisz, jak rozmawiasz przez telefon? - Violetta
lekko się speszyła, ponieważ do Camili dołączyła się Francesca.
- Dobra,
koniec tematu. Chodźcie. - chciała się jakoś wyplątać Violetta.
- Czekaj,
trzeba podziękować temu cymbałowi. - powiedziała niechętnie Francesca i
spojrzała na Camilę. - To twoja kuzynka, ty podziękuj. - dodała dumna. Tylko
ona wiedziała jej sekret, który był ściśle tajny. Wiedziała o nim tylko, i
wyłącznie Francesca.
- No, to
czekam na podziękowania. - podszedł Camilę od tyłu Leon.
-
Dziękuję, za znalezienie naszej zguby. - wymruknęła niezrozumiale.
- Co? Nie
słyszę. - powiedział i nadstawił ucho. Przymrużyła oczy ze złości.
- Okey,
dziękuje, za znalezienie Violi. - powiedziała już głośniej, ale nie
wystarczająco Verdasowi.
- Camila,
nie słyszałem. - pierwszy raz powiedział do niej po imieniu.
- Łał,
powiedziałeś do mnie po imieniu. Co to za zaszczyt. - powiedziała Camila. Z tej
całej sytuacji śmiały się Fran oraz Violetta. - Dobra, nie chce mi się z tobą
gadać. Dzięki za telefon z informację o Violettcie, o tym, gdzie jest. -
powiedziała nie chętnie i poszła omijając Verdasa przed siebie, do domu. Zaraz
za nią szły Francesca oraz kuzynka rudej.
- Hej,
Cami! - zatrzymała ją włoszka. - Viola wie? - złapała przyjaciółkę za ramie. Torres
spojrzała na swoje buty, nagle znalazła w nich coś ciekawego, ale przecież nic
się tam nie zmieniło. - Cami.
- Nie,
nie wie. - oznajmiła rudowłosa. Violetta spojrzała na nią pytająco. Violetta
jej mówiła wszystko, a ona miała przed nią tajemnice. Castillo doskonale to
rozumiała. Camila przecież mogła mieć z tysiąc przyjaciółek, a Viola tylko
jedną. - No, bo ja ten. Byłam w nim zakochana, ale on jest dupkiem. - zwróciła
się do kuzynki i uśmiechnęła niemrawo. Nie chciała o tym rozmawiać teraz, więc
zaproponowała dziewczyną, jak dla niej genialną propozycję. - Robimy dzisiaj
nocowanie? - kąciki ust Francesci momentalnie uniosły się. Camila już bez
pytania wiedziała, że obie się zgodzą, ale z grzeczności spytała.
- Okey. -
odpowiedziała szatynka.
- To o
osiemnastej u mnie. - powiedziała Torres i pożegnała się z włoszką, ponieważ
właśnie wychodziły z centrum.
***
Jejku, mam nadzieje, że da się to jakoś czytać :D
Jestem otwarta na krytykę, wiem, że nie piszę najlepiej ;3
Nie bójcie się z krytyką, walcie śmiało!
Nudzi Ci się, i masz teraz ferie napisz na GG 49694677!
Niedługo pojawi się zakładka "Postacie" :)
Zapoznanie Leonetty było w tym rozdziale, Camila była zakochana w Leonie :D
W tym rozdziale nie było przekazu żadnego, bo Leonetta dopiero się poznała xD
Mam nadzieje, że, aż tak bardzo źle nie było ;3
Dobra, nie przynudzam! :*
Wow! :D Bardzo, bardzo fenomenalne, a jakże! xD
OdpowiedzUsuńCały czas mi na koniec komentarza podawałaś link, to mówię sb "Kurde Kornelia mi komentuję to nie będę gorsza" xD No i zajrzałam ;)
I powiem, że nie żałuję. Obserwuję i będę czekać na następny rozdział :) Poznanie Leonetty <3
Mam nadzieję, że Leoś jest dobry.. :D
Camila kochała się w Leonie oomomo <3
Ale nie łącz mi nich! XD
Violcia się zgubiła. Biednie dziecko *o*
Wczuwała się w rozmowę xD
Do następnego! ;)
Carm . ♥
Droga Kornelio!
OdpowiedzUsuńMatko, jaka ja dziś jestem oficjalna...
Mimo, że opublikowałaś dopiero pierwszy rozdział czuję, że to będzie niesamowita historia.
Nie przepadam za Leonettą, ale miło mi się czytało fragment o nich.
Kocham oraz zapraszam na prolog:
violetta-and-her-world.blogspot.com
♥
Super :* Słuchaj! Musisz połączyć Leonette! Uwielbiam ich <3 I Ciebie też :* Rozdział świetny ;* Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńhttp://leoska-pisze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję dopiero teraz ;C Jestem zua ;c
OdpowiedzUsuńJAKI ŚWIETNY ROZDZIAŁ <333
Czuje że będzie to niesamowita histooria <33
Nie lubię Leonetty, jednakże fajnie się czyta twoje rozdziały <3
Jestem ciekawa jak potoczą się ich losy ;P
~Kath.
supcio :0 fajnie czytało się ten rozdział czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńAqua
Zapraszam do mnie http://aquasenshi.blogspot.com/