czwartek, 13 lutego 2014

Temp 1 / Chapter 3 ~ "Tańszego podrywu już na internecie nie znalazłeś?"

            Francesca obudziła się pierwsza, co nie było zdziwieniem, bo usnęła jako pierwsza. Podeszła do swojej torby, starając, aby nie obudzić dziewczyn. Wyciągnęła z torby przegotowane ubranie i wyszła kierując się do łazienki, gdzie ubrała się, delikatnie pomalowała i włosy spięła w kucyk. Zeszła na dół i zaczęła robić kanapki dla siebie i dziewczyn. Zaczęła myśleć o Marco, aż się zacięła nożem. Zasyczała z Przyjaźń na wieki - to właśnie opisywało ich wielką przyjaźń. Usłyszała dźwięki pochodzące z góry, był to śpiew, ale nie Camili. Podejrzewała, że to Violetta, nie myliła się. Weszła schodami na górę, a następnie podeszła pod drzwi łazienki. Schyliła się, aby zobaczyć wnętrze przez dziurkę od kluczy. Teraz już była przekonana, że to ona, ponieważ widziała to na własne oczy.
bólu, ale wciąż robiła kanapki. Przypomniała sobie, o wczorajszej wizycie chłopaków. Zdziwiło ją to, ale również rozśmieszyło, jak i wnerwiło. Chciała ten wieczór spędzić z dziewczynami, czuła, że ostatnio mało czasu spędzała z Camilą. Tęskniła za czasami, kiedy chodziły w południe na plac zabaw, a wracały z niechęcią do domu około godziny dwudziestej. Pomimo tego, że spędzały ze sobą mało czasu, czuła, a nawet wiedziała, że zawsze mogą na sobie polegać.
~ Ładnie śpiewa ~ pomyślała. Mimo, że śpiewała ładnie, było kilka niedociągnięć, które Francesca zauważyła od razu, dzięki lekcjom od Angie. Otworzyła powoli drzwi i stanęła na przełomie holu, a łazienką. Violetta popatrzyła na nią spanikowanym wzrokiem. - Ładnie śpiewasz, ale spróbuj zaśpiewać to bardziej z uczuciem, głośniej. - powiedziała cała rozpromieniona.
- Francesca, ale ja nie umiem śpiewać. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, to było głupie. - powiedziała zdenerwowana na samą siebie. Lubiła śpiewać, ale dla siebie, nie dla nikogo. Gdy czasami była sama w domu, "wyła" na cały budynek.
- Co się tu dzieje? - do pokoju weszła zaspana Camila. Była cała rozczochrana, i pod oczami miała wory.
- Mówię Violi, żeby spróbowała zaśpiewać inaczej. - powiedziała nadal dumna z siebie włoszka. Camila również się uśmiechnęła, przyłapała ją kilka razy na śpiewaniu, gdy nie rozłączyła się na Skype.
- Viola, Viola, Viola! - zaczęły ją dopingować.
- No dobra, ale to na waszą odpowiedzialność. Jak wam uszy pękną, to nie moja wina. - powiedziała nie chętnie.
¿Ahora sabes que?
Yo no entiendo lo que pasa

Sin embargo se

Nunca hay tiempo, para nada

Pieinso que no me doy cuenta

Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare
[...]
- Musisz zapisać się do Studio! - powiedziały razem Camila i Francesca. Spojrzały na siebie, a później roześmiały, często im się tak zdarzało. 
- Nie, dziewczyny. Ja nie umiem śpiewać, a po za tym, są wakacje, czyli bez szkoły. Nawet ja to wiem, a nigdy do niej nie chodziłam! - powiedziała i wyszła z łazienki.
- Viola, zaczekaj! Musisz uwierzyć w siebie, ładnie śpiewasz i musisz to doskonalić. Każdy kiedyś chciał zostać kimś sławnym, a dzięki Studio może Ci się to udać. Po za tym, twoja mama była sławna piosenkarką, musisz mieć po niej talent. - powiedziała Camila, która wyszła zaraz po Violetcie. Cały czas czuła, że Castillo jest oddalona od świata. Nie miała przyjaciół, chłopaka, nawet nie wiedziała jakie jest to uczucie, jak człowiek jest zakochany. Nie pozwoliła dłużej sobie na to patrzeć, musiała działać. 
- Camila, ale tata mi nie pozwoli. Nie mam talentu. To nie wypali  - odwróciła się do kuzynki. 
- Violetta niedługo będziesz pełnoletnia, i tata nie będzie mógł ci niczego zabraniać. - dołączyła się Francesca. 
- No niby tak, ale dziewczyny, to nie wypali. Ja to czuję  - wciąż się przeciwstawiała, czuła, że to nie wypali. Bardzo by chciała uczęszczać do Studio, ale zwyczajnie czuła, że będzie to jeden wielki niewypał. 
- Przemyśl to jeszcze. - powiedziała Camila i zerknęła na Francesce. Wiedziała, że Violetta prędzej, czy później by zgłosiła się do Studio. Każdy chciał tam się uczyć, było to wyjątkowe miejsce w Buenos Aires.
- Chyba pójdę się przejść. - powiedziała Castillo. - Muszę to przemyśleć. - skłamała. Tak naprawdę, to chciała pooglądać Buenos Aires. Z dziewczynami mogła tylko oglądać sklepy, w których były wyprzedaże.
- Okey, jak byś się zgubiła to dzwoń. - powiedziała Camila. Nie mogła zabronić jej wyjść, bo niby dlaczego? Widziała, że Violetta chciała pobyć trochę sama.

            Viola chodziła już godzinę uliczkami Buenos Aires. Podziwiała to miasto, bardzo jej się spodobało. Weszła do jednego z wielu sklepów spożywczych, gdzie wybrała chipsy. Sklep był pusty, była w nim tylko ona, i sprzedawca. Każdy jej krok było słychać doskonale. Była dopiero dwunasta, a ludzie już chodzili pijani, naćpani. Violetta nie była do tego przyzwyczajona, zawsze tata ją odciągał od ludzi. Nie mogła nigdzie wychodzić, nawet z Ramallo. Najbardziej zaufanemu człowiekowi pana Castillo. Stanęła przy kasie, gdzie nikogo nie zastała. Puknęła kilka razy w blat, ale nikt się nie zjawił.
- Halo? - spytała. Do sklepu wszedł chłopak, Violetta odwróciła się do niego, ale nie mogła go rozpoznać, co było oczywiste, bo nikogo tu prawie nie znała. Dopiero gdy brunet podszedł bliżej, Castillo zorientowała się kto to jest.
- No witam, witam. - uśmiechnął się do niej. - Co cię tu sprowadza? - spytał.
- Kupuję  - odpowiedziała mu. Chciała go jakoś odepchnąć, bo przecież on podobał się Camili. Odwróciła się z powrotem w stronę miejsca, gdzie powinna znajdować się kasjerka. - Ej, no. Przyjdzie tu ktoś. - westchnęła.
- Laysy? Ja też lubię Laysy  - powiedział entuzjastycznie i z uśmiechem. - Co powiesz, na mały spacer z Laysami? - zaproponował. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego wzrokiem "Serio?".
- Tańszego podrywu już na internecie nie znalazłeś? - spytała. Zaśmiał się pod nosem i ponownie się do niej zwrócił:
- Łał, jesteś pierwszą dziewczyną, która na to nie poleciała  - podszedł krok do przodu.
- Może dlatego, że nie jestem łatwa? - powiedziała stawiając krok do tyłu. Jeszcze jeden, malutki krok i spadłaby na nią półka z piciem.
- Uważaj! - krzyknął. Wyciągnął w tym czasie rękę z kieszeni i wystawił ją do przodu. Violetta przymrużyła oczy, odstawiła chipsy na miejsce i wyszła. Już wiedziała, dlaczego Camila go nie lubiła. Może i był przystojny, ale charakter miał okropny.
- Wczoraj taki milutki dla mnie, a dzisiaj już chciał mnie poderwać. - pomyślała.


            - Widzisz, mówiłem Ci, że to nie wypali! - krzyknął szeptem Verdas do Dominigueza. Ten uśmiechnął się szyderczo.
- Najwyraźniej nie masz takiego uroku osobistego, jak ja - powiedział patrząc Leonowi głęboko w oczy.
- Ale nie rozumiesz mi o co mi chodzi, ona zupełnie nie zwracała na mnie uwagi! Jeszcze ani jedna mi się nie oparła!
- Leon, nie oszukujmy się. Jestem od ciebie lepszy. - powiedział stawiając na palcach u nóg, aby dosięgnąć Verdasa.
- No chyba nie. - powiedział również stawając na palcach u nóg. Diego prychnął. Myślał o Leonie, jak o najgorszym wrogu, który myśli, że jest od lepszy, bo wyższy. Jednak był jego "przyjacielem". Przyjacielem dla sławy. Prawdą było, że do Verdasa wzdychała prawie każda, a Diego może jedna, dwie.

***
Pozwólcie zostawić mi to bez komentarza. 
Nie mam na nic siły, jestem chora :<



3 komentarze:

  1. Świetny. :)
    Leonowi nie będzie łatwo zdobyć Viol. :)
    Violetta będzie miała kłopot, kiedy zakocha się w Leośku, bo Cami też go kocha. :/
    Czekam na next.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Kornelio!
    Bardzo przepraszam, że komentuję tę publikację dopiero dzisiaj. Jest mi szalenie przykro, naprawdę.
    Wiedz, że rozdział bardzo mi się spodobał.
    Pisałam już, że uwielbiam twój styl pisania? ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej <3 Przeczytałam go wczoraj, a komentuję dzisiaj ;/ No cóż. Piękne <3 U mnie też rozdział. Kocham <3 Tini :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy